Czy zastanawialiście się kiedyś, jak to jest, że w domu zachowujemy się inaczej, w pracy/szkole inaczej, a w gronie znajomych/przyjaciół jeszcze inaczej? Każdemu też się wydaje, że zawsze zachowuje się tak samo... chociaż takie przekonanie niewiele ma wspólnego z prawdą... Ale ja nie o tym... już któryś raz zdarza się pewna sytuacja... i ta druga niewiele się różni od tej pierwszej... To jest tak, że jak się kogoś zaprasza - dajmy na to na ślub + wesele - a ten ktoś ( w domyśle para) też mnie zaprasza, to jest to pewnego rodzaju wzajemność. Jeśli potem ktoś taki, tak przy okazji, na urodzinach wspólnej znajomej, odwołuje zaproszenie, zaznaczając, że on się OCZYWIŚCIE pojawi na naszym - to jest to szczyt - nie powiem czego. Na domiar złego mówi, że nie robi żadnej imprezy po ślubie, a potem się dowiaduję, że owszem była... no cóż... mogliby wprost powiedzieć - sorki, ale nie chcemy cię na naszym weselu, albo, że muszą ciąć koszty, my też do ciebie nie przyjdziemy. A nie mydlić oczy, że nie robią imprezy...
Dwulicowość zawsze była dla mnie ciężka do zrozumienia...
I ta pozorna - może i wynikająca z dobrych chęci - szczerość... cóż, jak to mówią, dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane.
Ludzie widzą wady u innych, ale zwykle u siebie ich nie dostrzegają - i jest to najprawdziwsza prawda! Wiele osób uważa, że jestem zbyt bezpośrednia, harda... no cóż taka właśnie jestem i nie zamierzam za to przepraszać! A jak komuś nie pasuje, to ma wybór, nie musi się ze mną spotykać... Takie podejście niestety nie przysparza mi wielu znajomych... jednak ci, którzy potrafią docenić szczerość - w każdej sytuacji - ci są ze mną od zawsze! Nie ma ich wielu, ale jednak.
Czasem robię wyjątek od reguły absolutnej szczerości - wyjątkiem jest "niedopowiedzenie" zwane inaczej "dyplomacją". Sztuka dyplomacji zanika w dzisiejszych czasach, zastępuje ją kłamstwo, albo coś, co ja nazywam "odwrócenie kota ogonem". Dlaczego tak to nazywam? Cóż załóżmy, że mam koleżankę/kolegę, no osobę, którą bardzo lubię, wręcz uważam za swojego przyjaciela/przyjaciółkę, ale raczej w spotkaniach typu mini, a nie w większym gronie... (tych ostatnich nie da się całkiem uniknąć, ale ze względu na specyfikę takiej osoby, o niektórych spotkaniach/imprezach nie zostaje poinformowana - no bo przecież reszta moich znajomych nieszczególnie taką osobę trawi - wszystko zależy od składu osobowego). Takiemu komuś nie można wciskać kitu... w nadziei, że się nie połapie... takiemu komuś albo mówi się wprost, że na tą imprezę się go nie zaprasza - nie przepraszać, nie tłumaczyć się, albo w ogóle się kogoś takiego o imprezie nie informuje. Tylko w tym ostatnim przypadku, nie opowiada się o imprezie na lewo i prawo, bo info może dotrzeć i będzie kapa.
Czyli działanie odwracające kota ogonem, polega na wykrętnym tłumaczeniu, dlaczego jakieś tam spotkanie nie zostanie zorganizowane... zamiast pominąć sprawę milczeniem.
może za jakiś czas przytoczę tu fragment szkolenia, którego tematem wprawdzie było zupełnie coś innego, ale w jego programie znalazła się również asertywność...
===============================================================
the translation may appear in time, or not... I simply have no idea, when I'll have time to translate it :)
But hey - there is a chance! There always is a chance...