poniedziałek, 29 lutego 2016

Moja przygoda ze scrapkiem...

Bardzo pozytywna przygoda... bo zostałam zaszczycona możliwością zainspirowania u nich :)

zaczęło się niepozornie... czyli od mojej szalonej potrzeby... bo potrzebowałam do kartki dla znajomego gitarę... ale jakoś nieszczególnie miałam możliwości samodzielnie takową robić... uderzyłam więc  - jak w dym do Anetki - Twiglet :) i od słowa do słowa, na szybko obgadując temat zamówiłam gitarkę trójwymiarową - do samodzielnego montażu oczywiście, oraz piłkę futbolowoą, shake-bazę... resztę zamawiałam w kolejnych podejściach do sklepu... czyli perkusję :) ale piłka i perkusja to temat na osobne posty...
 W tym skoncentruję się na gitarce..(w tym jednej grawerowanej) powstała mini-gitara...
jak już dostałam w swoje niecierpliwe łapki dzieło Twiglet - naprawdę super zaprojektowana gitarka :) - to na pierwszy ogień w ruch poszły nożyczki...
tak, tak, nożyczki - gitara przecież nie jest płaska całkiem... a trójwymiarowa a gryf za chiny ludowe mi nie pasował, żeby był tej samej grubości co gitara... no i pocięłam "dolną tekturkę"... potem szlifowałam pilniczkiem - żeby wyszło gładkie przejście... potem posklejałam całość - tu gitarka zaczęła nabierać kształtów... potem kolorowanie tuszami, promarkerami, złotą farbką... na koniez pokrycie warstwą medium szklącego... A jak to wszystko wyschło, to dowiązałam/dokleiłam sznureczek, który robi za pas do zawieszenia gitary przez ramię... tu zasadniczo gitara była gotowa... ale nie był to koniec pracy nad boxem - oj nie...
o wycinaniu bazy i jej sklejaniu nie będę pisała... no może poza tym, że zrobiłam to samodzielnie a nie używając gotowej ;) hihihi wyczynem jest o o tyle dużym, że moja tablica MS (ta duża) do bigowania znajduje się obecnie zakopana w pudłach - bo niestety  u mnie nadal trwa remont... dysponuję jedynie małą tablicą DP... ale luzzzzz dałam radę :) posklejałam warstwy, zrobiłam chryzantemki... wycięłam napisy na wieczko... nic nadzyczajnego... ;)
potem poszukiwałam grafik okien i drzwi... bo pomysł zakłądał, że box będzie takim mini-pokojem kompozytora... i na dwóch ścianach wewnętrznych miały się znaleźć odpowiednio drzwi i okno z jakimś morskim widokiem... na trzeciej ścianie znalazł się obraz żaglowca w ramie od Nowalinki :) również pokolorowanej tuszami i złotą farbką...
ostatnia ścianka to zakamuflowana kieszonka na życzenia...
i myślicie, że to koniec - oj nie...
zanim mogłam skończyć potrzebowałam bowiem taboretu, mnóstwa arkuszy nutowych oraz kilku ołówków... nuty były małym problemem... wydrukowałam, wycięam i przygotowałam arkusze nawet szybko.... szybki przegląd w kuchni wyłowił wykałaczki, które się schowały przezornie w szufladzie... na ołówki oczywiście... a taboret powstał z resztek beermaty i kawałka ciemno-brązowego papieru scrapowego...
potem pozostało mi już tylko posklejać wszystko tak, jakby właśnie nuty ze stołka się zsunęły... kilka zgniesionych arkuszy na podłodze dopełniło wrażenia, że kompozytor właśnie zamknął za sobą drzwi...



i trochę zbliżeń, bo przecież na żywo nie pomacacie, ale przyglądnąć się z bliska możecie...




 Tak właśnie kartka wyglądała... fajnie się nad nią pracowało, a kolega zachwycony - i to najważniejsze!

dodatkowo chcę podziękować Scrapkowi i Twiglet za przyjęcie mojej inspiracji u siebie : miło mi, że mogłam u Was poinspirować :)


piątek, 12 lutego 2016

przygoda z henną...

Dawno, dawno temu odwiedziłam Indie... gdzie jakaś hinduska za 100rupii namalowała mi na ręce henną przecudne wzory... od tego czasu tak sobie myślałam, że może kiedyś mi się znów uda takie wzory złapać... i tak jakoś się zdarzyło, że znajoma przywiozła z Indii tubki z henną... odkupiłam od niej trochę...

nie wszystko... zostało jej drugie tyle... :)
i teraz to ich na pewno nikomu nie odsprzeda... bo wygadałam się, że zasadniczo to umiem to robić... może nie takie wzory, jak w Indiach, ale zawsze jakiś ciekawy wymyślę....
no i stało się!


w efekcie takie dwa wzory powstały :) 
modelki zadowolone... juz zapowiadają, że do mnie wrócą...

a ja planuję na COMBERKU w Katowicach pohennować... ktoś chętny? - jedna z osób komentujących ten post (musi: być obserwatorem mojego bloga, oraz  się zgłosić na comberku - szukać osoby w sari) na kilka dni przed comberkiem podam kto to będzie - będzie miała okazję dać pohennować obie swoje dłonie w pełny wzór ślubny...
(może nie tradycyjny... ale pełny i ślubny - czyli wierzch dłoni i wnętrze też)

pamiętajcie, że takie tatuaż zrobiony henną utrzymuje się na skórze od 1 do 4 tygodni...
jego wybarwienie z grubsza będzie brązowe - u jednych ciemniejsze u innych jaśniejsze...

na powyższych zdjęciach widać ciemny wzór - bo to pasta jest.... jak pasta wyschnie i się skruszy ze skóry, zostaje sam wzór... 

to co - kto chętny?