zaczęło się niepozornie... czyli od mojej szalonej potrzeby... bo potrzebowałam do kartki dla znajomego gitarę... ale jakoś nieszczególnie miałam możliwości samodzielnie takową robić... uderzyłam więc - jak w dym do Anetki - Twiglet :) i od słowa do słowa, na szybko obgadując temat zamówiłam gitarkę trójwymiarową - do samodzielnego montażu oczywiście, oraz piłkę futbolowoą, shake-bazę... resztę zamawiałam w kolejnych podejściach do sklepu... czyli perkusję :) ale piłka i perkusja to temat na osobne posty...
W tym skoncentruję się na gitarce..(w tym jednej grawerowanej) powstała mini-gitara...
jak już dostałam w swoje niecierpliwe łapki dzieło Twiglet - naprawdę super zaprojektowana gitarka :) - to na pierwszy ogień w ruch poszły nożyczki...
tak, tak, nożyczki - gitara przecież nie jest płaska całkiem... a trójwymiarowa a gryf za chiny ludowe mi nie pasował, żeby był tej samej grubości co gitara... no i pocięłam "dolną tekturkę"... potem szlifowałam pilniczkiem - żeby wyszło gładkie przejście... potem posklejałam całość - tu gitarka zaczęła nabierać kształtów... potem kolorowanie tuszami, promarkerami, złotą farbką... na koniez pokrycie warstwą medium szklącego... A jak to wszystko wyschło, to dowiązałam/dokleiłam sznureczek, który robi za pas do zawieszenia gitary przez ramię... tu zasadniczo gitara była gotowa... ale nie był to koniec pracy nad boxem - oj nie...
o wycinaniu bazy i jej sklejaniu nie będę pisała... no może poza tym, że zrobiłam to samodzielnie a nie używając gotowej ;) hihihi wyczynem jest o o tyle dużym, że moja tablica MS (ta duża) do bigowania znajduje się obecnie zakopana w pudłach - bo niestety u mnie nadal trwa remont... dysponuję jedynie małą tablicą DP... ale luzzzzz dałam radę :) posklejałam warstwy, zrobiłam chryzantemki... wycięłam napisy na wieczko... nic nadzyczajnego... ;)
potem poszukiwałam grafik okien i drzwi... bo pomysł zakłądał, że box będzie takim mini-pokojem kompozytora... i na dwóch ścianach wewnętrznych miały się znaleźć odpowiednio drzwi i okno z jakimś morskim widokiem... na trzeciej ścianie znalazł się obraz żaglowca w ramie od Nowalinki :) również pokolorowanej tuszami i złotą farbką...
ostatnia ścianka to zakamuflowana kieszonka na życzenia...
i myślicie, że to koniec - oj nie...
zanim mogłam skończyć potrzebowałam bowiem taboretu, mnóstwa arkuszy nutowych oraz kilku ołówków... nuty były małym problemem... wydrukowałam, wycięam i przygotowałam arkusze nawet szybko.... szybki przegląd w kuchni wyłowił wykałaczki, które się schowały przezornie w szufladzie... na ołówki oczywiście... a taboret powstał z resztek beermaty i kawałka ciemno-brązowego papieru scrapowego...
potem pozostało mi już tylko posklejać wszystko tak, jakby właśnie nuty ze stołka się zsunęły... kilka zgniesionych arkuszy na podłodze dopełniło wrażenia, że kompozytor właśnie zamknął za sobą drzwi...
i trochę zbliżeń, bo przecież na żywo nie pomacacie, ale przyglądnąć się z bliska możecie...
dodatkowo chcę podziękować Scrapkowi i Twiglet za przyjęcie mojej inspiracji u siebie : miło mi, że mogłam u Was poinspirować :)