No niby każdy wie co to…
przecież właśnie w niej żyjemy… a jednak nie do końca… bo kogokolwiek zapytamy,
to odpowiedzi będą się różnić, a dzieje się to przede wszystkim dlatego, że
mimo znajdowania się w dokładnie takiej samej rzeczywistości, każdy postrzega
ją nieco inaczej. Istnieje na ten temat wiele opracowań i prac naukowych. Ale
ja nie o tym…
Biorę od jakiegoś czasu udział w
fajnym wydarzeniu, polegającym na wymianie przydasi hobbystycznych… fajna
sprawa c’nie? Ten dreszczyk emocji przy pakowaniu przydasi, ta niepewność czy
zestaw się spodoba… czy nie za biedny zestawik przygotowałam? To normalne i
właśnie to jest jednym z najważniejszych elementów, które nas zachęcają do
brania udziału w takich akcjach J
Potem oczekiwanie na zestawik z
drugiej strony… co będzie… w jakich kolorach, czy będę umiała użyć tego czegoś?
Bezcenne
Potem praca z czasem zupełnie
nowymi dla nas kolorami/materiałami… jednym słowem wyzwanie!
Jednak abstrahując od zawartości
paczki…
(już nawet powstał „regulamin”
takich wymianek… gdzie między innymi stoi, by pakować bezpiecznie… tak, żeby
nic się nie zniszczyło…)
I tu wracam do postrzegania
rzeczywistości…
Ja „bezpieczne” pakowanie
rozumiem przez zabezpieczenie zawartości przez rozerwaniem, uszkodzeniem –
nawet częściowo przed zalaniem… no poczta różnie traktuje paczuszki…
A ostatnio dostałam paczuszkę,
która wyglądała jakby ktoś w nią grał co najmniej w piłkę nożną, na kolczastym
boisku, z udziałem psów…
Koperta była porozdzierana, połatana
taśmą klejącą i zszywkami a – jak się później okazało, to zawartość nie była
kompletna… część rzeczy została wyjęta z paczuszki gdzieś „po drodze”…
I o ile reklamacji na poczcie
się złożyć nie da, bo akurat ta przesyłka nie była rejestrowana – a więc nie
była ubezpieczona w żaden sposób… to pretensje do osoby wysyłającej jak
najbardziej… bo wsadzenie wszystkiego luzem do koperty papierowej, bez
jakiegokolwiek zabezpieczenia… no gdzie tu BEZPIECZNE PAKOWANIE??? No gdzie
pytam się???
Nie będę tu przytaczać różnic,
względem tego co i w jakiej ilości ja wysłałam, a co i w jakiej ilości
dostałam, nie będę komentować jakości przydasi, które dostałam… każdy daje to
co ma i na co go stać… najwyraźniej ja należę do tych bogatych i hojnych…
cóż czas się nauczyć – wysyła się stricte to co a liście jest i ani jednej
sztuki się nie dokłada ekstra… nie pakuje się przydasi z górnej półki… aż żal,
bo lubię sprawiać przyjemność…
Aha i czas nauczyć się wysyłać
dopiero po tym, jak się dostanie swoją paczkę… wtedy łatwiej dopasować
zawartość…
A poczcie gratuluję! Oby
przesyłki osób, które otwarły przesyłkę dla mnie i wyjęły z niej to czego brakuje,
również były dokładnie tak traktowane przez kolegów i koleżanki z pracy!
Ja wiem, ja nie powinnam żyć w
dzisiejszych czasach… za uczciwa, zbyt otwarta i prostolinijna jestem… ale w
tym jednym nie mam wyboru i pozostaje mi się zżymać w duchu
…
Także: Padłaś? Powstań, popraw
koronę i dalej zap….laj!
a na osłodę pokażę nietypowy notesik... wykonany z tak zwanych śmietków :)
śmietków, czyli tego, co inni wyrzucają do śmietnika, jako nieprzydatne... a sami przyznacie, że całkiem znośnie wyszło... :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz