piątek, 3 lipca 2015

wena mnie napadła...

no takie napady to ja lubię...
najpierw na słodko chciała mnie dobić... więc powstały czekoladowniki...



no nie są to wszystkie... ale czwartego nie zdążyłam obfocić... hihihi
ale nie koniec na tym...

potem dopadło mnie inaczej... tak magnetycznie... i powstał magnes na lodówkę...


ale to nie koniec...
jeszcze boxik na urodziny synka koleżanki...
i jeżeli Wam się wydaje, że na tym wena zakończyła... to nic bardziej mylnego...
nadal mnie dręczyła, więc zakończona została jeszcze skrzyneczka...

tym mniej więcej wenę uspokoiłam... przynajmniej na trochę...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz