O co chodzi? ano o to, że jedzie taki sobie środkiem jezdni (bo przeca mu wolno) a ja jadąc za nim muszę się wlec 20 na godzinę (w tych super przypadkach... - bo w innych to już jechałam o 10...) a wyprzedzić skubańca się nie da, bo z przeciwka sznureczek jedzie... i tak przez kilometr czasem... albo jedzie dwójka, oczywiście obok siebie - sytuacja zasadniczo taka sama...
A jak to powinno wyglądać?
Najpierw kilka fragmentów z zapisów kodeksu drogowego, dotyczących rowerzystów...(za: KLIK oraz KLIK i KLIK)
***
Tak jak kierowca samochodu musi znać przepisy drogowe, tak i rowerzysta powinien zaznajomić się z przynajmniej podstawowymi zasadami ruchu drogowego – szczególnie, jeśli będzie poruszał się po ulicach. Pamiętajmy, że brak prawa jazdy nie zwalnia rowerzysty z obowiązku znajomości zasad w ruchu drogowym!
Warto wiedzieć, że po chodniku można jeździć rowerem tylko jeśli:
- panują złe warunki atmosferyczne (śnieg, gołoledź, deszcz, mgła, silny wiatr itp.),
- jedziemy z dzieckiem do lat 10,
- są spełnione 3 warunki: chodnik ma co najmniej 2 metry szerokości, samochody na ulicy mogą się poruszać z prędkością minimum 50 km/h i nie ma oddzielonej drogi dla rowerów (pasa, ścieżki)
- Jeśli jedziesz ulicą, stosuj się do przepisów Kodeksu Drogowego. Zamiar skrętu sygnalizuj wyciągnięciem ręki. Nie zapominaj o włączeniu świateł (dobrym pomysłem są też odblaski). Używaj kasku. Nie wyjeżdżaj na środek drogi – staraj się trzymać z boku, by nie blokować ruchu (kierowcy mają obowiązek mijać rowerzystów z zachowaniem minimum 1 metra odstępu).
- nie zatrzymuj się (szczególnie raptownie!) na środku ścieżki – jeśli chcesz zrobić postój, zjedź na pobocze;
- nie przypinaj roweru w miejscu, które zablokuje drogę np. pieszym (bramy, wąskie przejścia),
- staraj się nie jeździć parami (rower obok roweru).
Zawsze sygnalizuj zamiar skrętu. Po zmroku lub gdy jedziesz ulicą włącz światła. Chociaż to nie jest obowiązkowe, polecamy jazdę w kasku i z elementami odblaskowymi – to znacznie poprawia widoczność rowerzysty na drodze, a tym samym zmniejsza ryzyko kolizji.
Prawo dopuszcza możliwość jazdy na rowerze obok siebie pod warunkiem, iż nie utrudnia to ruchu innym pojazdom ani nie zagraża bezpieczeństwu ruchu drogowego. Przepis ten budzi najwięcej kontrowersji pośród zmotoryzowanych. Może być również dość swobodnie interpretowany przez stróżów prawa. Podczas jazdy „parami” należy zachować szczególną ostrożność.
Rozdział 3; Ruch pojazdów
Oddział 11
Przepisy dodatkowe o ruchu rowerów, motorowerów oraz pojazdów zaprzęgowych
Art. 33.
3. Kierującemu rowerem lub motorowerem zabrania się:
1) jazdy po jezdni obok innego uczestnika ruchu, z zastrzeżeniem ust. 3a;
2) jazdy bez trzymania co najmniej jednej ręki na kierownicy oraz nóg na pedałach lub podnóżkach;
3) czepiania się pojazdów.
3a. Dopuszcza się wyjątkowo jazdę po jezdni kierującego rowerem obok innego roweru lub motoroweru, jeżeli nie utrudnia to poruszania się innym uczestnikom ruchu albo w inny sposób nie zagraża bezpieczeństwu ruchu drogowego.
***
Jednak wielu rowerzystów ma w nosie te przepisy a jedno co wie, to to, że stało się przysłowiową
"świętą krową" i może wszystko...
Sęk w tym, że obecnie rowerzyści dzielą się na dwie grupy:
1. są to rowerzyści tak zwanej "starej daty" - ci jak słyszą samochód nadjeżdżający z tyłu "przytulają" się do krawężnika, lub pobocza, albo - jadąc w parze - zjeżdżają jeden za drugiego, nie jeżdżą zygzakiem po całej szerokości jezdni... zwykle są to osoby starsze... czasem osoby w średnim wieku... rzadko młodzież.
2. chojraki - czyli najczęściej młodzież oraz mężczyźni w wieku średnim... nie przestrzegają podstawowych obowiązków uczestnika ruchu drogowego, utrudniają innym poruszanie się po jezdni i jadąc we trzech - jeden obok drugiego, głośno się śmiejąc i jadąc zygzakiem po całej szerokości dwupasmowej, dwukierunkowej jezdni uważają, że użycie klaksonu po kilkuset metrach jest łamaniem przepisów... bo przecież silnik samochodu za nimi był zbyt cichy, żeby go usłyszeli przez swoje wrzaski i zjechali przynajmniej na jeden pas pozwalając zmotoryzowanemu ich wyprzedzić.
są też rowerzyści jeżdżący w koszulkach klubów sportowych mieniący się "KOLARZAMI" ... dla których jazda zyg-zakiem i utrudnianie ruchu innym jest jak najbardziej zgodne z prawem...
i żeby nie było - samej też mi się zdarza jeździć rowerem... czasem też jestem zmuszona poruszać się po jezdni i owszem, czasem jedziemy jeden obok drugiego... z tym, że jak słyszymy samochód za nami, to "zwijamy" się do gęsiego i przytulamy się do krawężnika... Ja na ten przykład wiem, że ja+rower to o wiele, wiele mniej niż nawet maluch z kierowcą w środku... nie mówiąc już o jakimś większym samochodzie... i, że nie mam najmniejszych szans - i nic nie da, że miałam rację jadąc tak czy tak, że zgodnie z przepisami... jeśli taki we mnie wjedzie, to ja stracę władzę w nogach lub życie... fizyka jest nieubłagana.
Trzeba TYLKO myśleć.
Chociaż dla niektórych nawet to jest zbyt trudnym zadaniem... bo pedałowanie i jednoczesne utrzymywanie się w pionie zajmuje 99,99% mocy obliczeniowych ich mózgów. Resztę pochłania oddychanie.
A czemu o tym wszystkim napisałam? Ano bo mi się już ulało... jak po raz kolejny przez kilkaset metrów nie mogłam rowerzystów wyprzedzić bo (patrz wyżej)... Albo zostałam przez jakiegoś zwyzywana, bo za blisko niego przejechałam (bo we trzech jechali w kółku wzajemnej adoracji - patrz wyżej)...
czemu - bo tak.
bo mogę.
bo w tym kraju panuje wolność wypowiedzi - wprawdzie wolnośći PO wyppowiedzi już nikt nie gwarantuje... ale nie przywołałam ani jednego nazwiska... nie wkleiłam zdjęć tych oszołomów... także mogą się cmoknąć w przysłowiową "trąbkę"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz