środa, 16 marca 2016

Jestę ID-kotę...

Nie każdy rozumie, nie każdy wie...
ale tak już jest, że ci, którzy wiecznie robią z siebie wała, uśmiechają się nawet, jak im się w twarz pluje, mają o wiele więcej znajomych i tak zwanych przyjaciół. Nie wierzycie? Nie musicie... taka prawda...
Nigdy nie byłam jakoś specjalnie lubiana... a to z tego powodu, że nie udawałam kogoś, kim nie jestem, nie właziłam do d...p ludziom popularnym, zawsze waliłam prosto z mostu co mi na wątrobie zalegało... (przekonało się o tym kilka osób w dosyć niekomfortowy dla nich sposób), cóż nie każdemu to było w smak... no bo prawda to takie danie, które rzadko komu smakuje, jeszcze rzadziej człowiek je sam zamawia...
Ja nie chwalę czegoś bo wypada... czy bo inni chwalą, to ja też... Ja chwalę, jak mi się podoba, lub jak widzę wysiłek włożony w coś... także, jeśli już coś pochwalę - to zwykle naprawdę jestem pod wrażeniem. Natomiast jak widzę stado lemingów kadzące "wodzowi" to mnie mdli... kilka razy próbowałam się wpasować w takie towarzystwo i wyszło mi bokiem - za każdym razem... na początku cacy-cacy... gorzej, jak nudzi mnie tiutianie bez potrzeby, jak zaczynam widzieć wokół siebie syndrom leminga, jak "wódz" oczekuje, że zawsze mu będę potakiwać, nawet, jak nie ma racji, że zawsze poprę jego tezę, nie sprawdziwszy wersji drugiej strony... cóż... tacy ludzie...
Ale ja mam jakoś tak, że (jak to było w jakiejś książce, której tytułu na bank sobie nie przypomnę):
Jak mi się pszczoła wetnie w beret, to muszę go zdjąć, dokładnie obejrzeć, pszczołę wyjąć i sprawdzić, czy to królowa, robotnica, czy też zwykły truteń.

I o ile mam w nawyku wierzyć ludziom i w ludzi, to jestem też strasznie pamiętliwa - jak to cholerycy mają w zwyczaju (my pamiętamy wszystko, co-najwyżej decydujemy, że o tym czy tamtym "zapominamy", co nie znaczy, że znika to z naszej pamięci - o nie!), jak kto mi na przysłowiowy odcisk nadepnie.

Pomału też dochodzę do wniosku, że ze mnie taki leming, jak z koziej d...y trąba... bardziej nadaję się na tygrysa, słonia, czy wieloryba - takiemu nikt nie podskoczy... kadzenia się od nich nie wymaga... bo jak tygrysowi się coś podoba, TO ZJADA TO na śniadanie/obiad/kolację, słoń rozdepta, jak mu się pod nogi włazi...a wieloryb ma na wszystko generalnie wywalone - bo kto mu podskoczy... a jak podskoczy, to skończy jak większość załogi Moby Dicka... tak właśnie ja dochodzę do wniosku, że życie stadne to niekoniecznie jest coś dla mnie ;)
i niekoniecznie mam na myśli kompletną samotność... ale raczej to, że jakoś nie pasuje mi życie w kierdlu z baranami.
Zwykle chadzam własnymi ścieżkami, nie uznaję autorytetów tylko dlatego, że ktoś tak mówi... bo nie zmienię swojego życia w Ferdydurke...
Bo i ile Słowacki wielkim poetą był - to bynajmniej nie dlatego, że był wielkim poetą ;) Długo poloniści mi tłukli, że nie mam mówić: uznaje się, że (wstaw nazwisko twórcy), wielkim poetą/pisarzem/artystą... był tylko: (nazwisko twórcy) wielkim poetą/pisarzem/artystą był.
cóż - no nie to ładne co ładne, ale co się komu podoba, a wielkość czyjąś się uznaje, bo wielkim JEST Everest... czy Ocean Spokojny ;) Przeca niejeden malarz czy poeta umarł biedny jak mysz kościelna - bo za jego czasów nie UZNALI go za wielkiego... dopiero później... w średniej szkole polonistka poddała się stwierdzając, że zasadniczo mam rację i póki nie neguję - to jest ok.Mądra kobieta.
Na szczęście nie mam też talentu do rozpętywania gówno-burz. Lubię natomiast takie rzeczy podczytywać... tak dla zabawy... bo dialogi w nich są przednie, a akcja zwykle bardzo wartka... szczególnie, jak się trafi na zacięte towarzystwo...

Jednak jakoś tak się zawsze dzieje, że wśród wielu stad lemingów znajdzie się kilka ID-kotów i mam towarzystwo... nie jest ono zbyt liczne... ale za to bardzo wartościowe :)

Jak ktoś się czuje ID-kotem proszę o zostawienie komentarza :)

MIAUUUUUUUUUU

2 komentarze:

  1. Mam tak samo!Nie raz usłyszałam,że jestem niezgodna i nieprzyjacielska:)Gdzie przyjacielska oznacza liżydupę,Więc sorki,to nie dla mnie...:):)Jola.

    OdpowiedzUsuń