Kolejną pracą z dawnych czasów był album dla wychowawczyni w przedszkolu... długo myślałam nad tym, jak to ugryźć... bo pani z przedszkola, to bardzo ważna istota, łączy bowiem świat realny ze światem baśni... wszystko wie - z perspektywy przedszkolaka oczywiście - opowiada boskie bajki... i to właśnie stało się inspiracją do tego albumu...
gdzie pod okładką właściwą czają się najpiękniejsze - magiczne baśnie... leżące spokojnie pod pierzynką z kwiatów, aż dobra wróżka - pani z przedszkola - je na świat wydobędzie...
Kolejną pracą z zamierzchłych czasów była kartka dla starszego pana, który lubi sporty ekstremalne... nie poszło mi najgorzej... chociaż wiązanie tego spadochronu nie było najłatwiejszą rzeczą, jaką zrobiłam ;) najtrudniejszą też nie ;)
Ostatnią pracą na dziś jest zakładka do książki z drewienka, jakie wypłynęło na brzeg... drewienko zostało pieczołowicie wyszlifowane w odpowiedni kształt - deski surfingowej (swoją drogą nie mogło w wodzie znajdować się zbyt długo, bowiem nie zmieniło koloru na charakterystyczny dla wymoczonego drewna), następnie pomalowane lakierem bezbarwnym, pokryte ręcznie wzorami z czarnego lakieru i wykończone lakierami złotym i brokatowym... dostała ją w prezencie pewna fantastyczna osóbka, której imię zaczyna się na literkę A :)
Takie oto skarby z czeluści katalogów wydobyłam... prace z przed kilku lat... miło powspominać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz